Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

Nikt się nie spodziewał polskich obligacji

2017-10-16





Lektura protokołu z wrześniowego posiedzenia FOMC dostarczyła bardzo ciekawej informacji. Decyzyjne gremium amerykańskiego banku centralnego zaczęło dopuszczać myśl, że niska inflacja wcale nie jest spowodowana czynnikami przejściowymi. Jak to zasugerował Robert Kaplan, głosujący członek FOMC, to globalizacja i nowe technologie mogą odpowiadać za niską dynamikę cen. Nie miało to jeszcze wpływu na przewidywania co do poziomu stóp procentowych, choć z drugiej strony obniżenie prognozy długoterminowej stopy bazowej z 3% do 2,75% może o czymś świadczyć. Rynki finansowe zdają sobie sprawę z rozterek bankierów centralnych i tym uważniej przyglądają się twardym danym makroekonomicznym, które mogłyby w końcu przekonać władze monetarne, że inflacja w starej dobrej formie wróciła, albo że trzeba się pogodzić z jej bardziej umiarkowaną formą. Na razie jednak i tu sytuacja pozostaje niejasna. Dobrym przykładem są piątkowe publikacje danych makro w Stanach Zjednoczonych. Roczny wskaźnik CPI wyniósł 2,2% wobec oczekiwanych 2,3%, co spowodowało, że rynki obniżyły swoje oczekiwania co do skali zaostrzenia polityki pieniężnej. W efekcie rentowność papierów o dziesięcioletnim terminie wykupu spadła o 5 punktów bazowych, do 2,28%. Ale już półtorej godziny później okazało się, że indeks nastrojów konsumentów liczony przez University od Michigan nieoczekiwanie skoczył do 101,1 wobec oczekiwanych 95. Rentowność, o której wyżej, skoczyła do 2,3% w ciągu kwadransa. Ta para danych wpisuje się dobrze w szerszy obraz informacji wprowadzających rynki w konfuzję: wysoka aktywność gospodarcza i niska inflacja. Co do inflacji, to podczas wyliczania wrześniowego wskaźnika Michigan okazało się, że oczekiwania inflacyjne nadal nie rosną.  

Europejski Bank Centralny także nie przyczynia się do spadku niepewności wśród inwestorów. Zbliża się kolejne posiedzenie Rady i rynki coraz intensywniej roztrząsają możliwe scenariusze dalszych losów europejskiego QE. Bazowy scenariusz to wydłużenie skupu aktywów o 9 miesięcy przy jednoczesnej redukcji miesięcznej kwoty o połowę. Ale na giełdzie pomysłów pojawiają się także inne kombinacje, na przykład redukcja miesięcznej kwoty o 70% przy wydłużeniu skupu o dwa lata lub przedłużenie o 6 miesięcy przy redukcji skupu z 60 do 40 mld EUR miesięcznie. Nadal także istotna jest kwestia wpływu kursu walutowego. W tym tygodniu euro znowu się umocniło w stosunku do dolara, zyskując ponad 1%, choć należałoby dodać, że większość tego ruchu wynikała ze słabości USD, ta zaś, jakże by inaczej, była skutkiem kolejnego zamieszania w okolicach Kapitolu i Białego Domu. Tym razem był to konflikt prezydenta z jednym z republikańskich senatorów, który to konflikt rzucił poważny cień wątpliwości (po raz kolejny) na zdolność Donalda Trumpa do porozumienia się z demokratami w sprawie reformy podatkowej.
 
Polityka daje o sobie znać nie tylko zza oceanu. Choć Katalonia nie zdecydowała się na ogłoszenie niepodległości, to sytuacja na linii Madryt-Barcelona nadal pozostaje napięta. Być może katalońscy separatyści wystraszyli się burzy, którą rozpętali. Trudno bowiem uniknąć skojarzeń z brytyjskim referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Autorzy sukcesu „Brexitu” gdzieś zniknęli, a wielu Brytyjczyków zadaje sobie pytanie co się właściwie stało i przede wszystkim, po co. W przypadku Katalonii oderwanie się od Hiszpanii i tym samym wyjście z Unii Europejskiej miałoby nieporównanie gorsze konsekwencje. Być może zaliczenie katalońskich polityków prących (choć coraz mniej energicznie) do secesji do populistów jest nieuzasadnione ale to co dzieje się obecnie na Półwyspie Iberyjskim to jeden z elementów przemian, jakie zachodzą w europejskiej polityce. Takim elementem będzie też wejście austriackich nacjonalistów do rządu jako skutek sukcesu w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Będzie to cios dla integracyjnych tendencji w Unii Europejskiej, zwłaszcza że już teraz Austria należy do krajów, w których UE ma najniższe poparcie – tylko 35% Austriaków ma o niej pozytywną opinię.
 
Na tle tych wszystkich rozterek i problemów znakomicie wypadł w minionym tygodniu polski rynek finansowy. Co prawda WIG nie zdołał przebić poziomu 66 tys. punktów i rekord nadal należy do roku 2007 ale jesteśmy coraz bliżej nowego szczytu. Za to znakomicie dały zarobić polskie obligacje. Rentowność 10-letnich obligacji spadła w ciągu tygodnia o 20 punktów bazowych, dając zarobić ponad 1%, co jak na tę klasę aktywów jest świetnym wynikiem, zwłaszcza, że 2017 rok miał być dla obligacji po prostu słaby.


Pobierz w wersji PDF