Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

Czekając na Dohę

2016-04-18




Decyzja Międzynarodowego Funduszu Walutowego o obniżeniu prognoz wzrostu globalnej gospodarki nie zepsuła inwestorom nastrojów w takim stopniu, aby znalazło to odzwierciedlenie w wartościach indeksów. Wzrost PKB ma wynieść 3,2%, a nie 3,4% jak prognozowano poprzednio. Zdaniem MFW ma nadal przyśpieszać, bo w 2017 tempo jego wzrostu jest prognozowane na 3,5%, wobec 3,6% w poprzedniej prognozie.

Na rynkach rozwiniętych szczególnie silne zwyżki obserwowaliśmy na giełdach europejskich. DAX zyskał 5,9%, CAC 40 6,3%, brytyjski FTSE 3,7%. Nieco słabiej wypadły parkiety za oceanem. S&P500 wzrósł o 2%, podobnie jak Nasdaq Composite. W końcu straty zaczęła odrabiać Japonia. W zeszłym tygodniu Nikkei wzrósł o 7,4%, nadal jednak pozostaje prawie 12% poniżej poziomu z początku roku. Podobnie słabo w tej perspektywie wygląda giełda w Szanghaju. Nie odnotowała jednak w ubiegłym tygodniu tak spektakularnego wzrostu jak Tokio, rosnąc o zaledwie 2%. Ogólnie jednak pozytywny sentyment dotyczy większości rynków wschodzących. MSCI Emerging Markets wzrósł o 4,5% i jak na razie ten rok należy do tych, którzy uwierzyli w rynki wschodzące. MSCI World wzrósł od początku roku zaledwie o 0,5% podczas gdy MSCI EM o 6,6%.

Niestety, warszawska giełda z trudem wychodzi na zero od początku roku. To raczej nie dziwi, biorąc pod uwagę zalew negatywnych informacji płynących ze strony polityki. Można jednak założyć, że większość złych wiadomości jest już zdyskontowana. Powinno to otworzyć drogę do wzrostów w dalszej części roku, bo warunki ekonomiczne nadal są sprzyjające. Co prawda Bank Światowy obniżył prognozę wzrostu Polski na lata 2017 i 2018 do 3,5% z 3,9%, ale na 2016 pozostawił ją na 3,7% Wspomniany wcześniej Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozę dla Polski na ten rok do 3,6% z 3,5% w poprzedniej edycji „World Economic Outlook”.

Za poprawą globalnych nastrojów inwestycyjnych stoi wzrost cen ropy naftowej. Rynki oczekują na wynik spotkania w stolicy Kataru, Dosze, które rozpoczęło się w niedzielę i na którym może zapaść decyzja o zamrożeniu wydobycia ropy naftowej na poziomach ze stycznia tego roku. Nadzieje są spore, bo Brent zdrożał w zeszłym tygodniu o ponad 10%, zaś WTI o ponad 11%. Wydaje się jednak, że spotkanie to jest zdecydowanie przeceniane. Po pierwsze, porozumienia o charakterze kartelowym często nie są dotrzymywane i OPEC jest tego najlepszym przykładem. Po drugie, początek tego roku to rekordowe wydobycie w wielu krajach, więc zamrożenie na poziomie ze stycznia niekoniecznie musi przynieść dużą ulgę zalanemu ropą rynkowi. Jak policzył bank Morgan Stanley, Iran wydobywał przeciętnie więcej o 219 tys. baryłek dziennie w styczniu niż w 2015 roku, co oznacza wzrost o 8%. Tak więc zamrożenie odbyłoby się na poziomie istotnie wyższym niż przeciętnie w 2015. Chyba nie to mają na myśli optymiści spodziewający się przełomu po spotkaniu w Dosze.


Pobierz w wersji PDF