Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

„Widzialna ręka rynku”

2012-03-29


„Widzialna ręka rynku” – Jakub Krawczyk, analityk Skarbiec TFI

Co odróżnia dzisiejszego inwestora giełdowego od tego sprzed kilku lat? Między innymi fakt, że dzisiejszy nie jest już taki pewien efektywności rynków finansowych czy fundamentalnych zasad ekonomii.

To czy rynki spełniają jedną ze swoich podstawowych funkcji i oddają rzeczywistą wartość przedsiębiorstwa, pozostawiłbym każdemu do subiektywnej oceny. Skupmy się tym razem na gospodarce. Każdemu studentowi kierunków ekonomicznych wpaja się, że wolny rynek prowadzi do stopniowego bogacenia się społeczeństwa, a wszyscy jego uczestnicy podejmują jedynie racjonalne decyzje. Podstawowa zasada, na której opiera się teoria ekonomii, mówi że każda indywidualna decyzja uczestnika rynku składa się na ogólny dobrobyt społeczeństwa. Wciąż jesteśmy świadkami prowadzonych przez ekonomistów debat, jaka powinna być rola państwa w gospodarce i jak wiele swobody pozostawić wolnemu rynkowi.

W 1995 roku powstał Freedom Index, prowadzony przez The Heritage Foundation oraz Wall Street Journal. Swoim zasięgiem obejmuje on 184 kraje, w których mierzy poziom wolności gospodarczej obywateli. Czołówka rankingu to Hong Kong, Singapur oraz Australia. Naturalnie Stany Zjednoczone również zajmują wysoką dziesiątą pozycję. Bardziej interesujący jest jednak wynik Chin, które zajęły 138. pozycję w zestawieniu. Można to odczytać jako subtelny sygnał, że aktywność ekonomiczna obywateli może być delikatnie ograniczona. Pamiętajmy jednak że, w perspektywie najbliższych lat, Chiny mogą stać się największą gospodarką na świecie. Paradoksalny wydaje się fakt, że centralnie kierowany kraj odgrywa dziś tak znaczącą rolę w ratowaniu gospodarki strefy euro. Nie możemy również zapomnieć, że jest największym pożyczkodawcą Stanów Zjednoczonych.

Zdaje się, że nie tak dawny kryzys finansowy obnażył wiele wad wolnego rynku i skłonił licznych praktyków do poddania w wątpliwość swoich poglądów. Byliśmy świadkami jak władza centralna podejmuje decyzję, który bank komercyjny uratować za pomocą publicznych pieniędzy, a któremu pozwolić upaść. Obserwujemy obecnie Grecję, która na siłę jest utrzymywana przy życiu przez inne europejskie kraje.

Rola instytucji państwa w przeciągu kilku ostatnich lat istotnie przybrała na znaczeniu. Nic dziwnego, że giełdy stały się bardzo wrażliwe na wypowiedzi polityków czy szefów banków centralnych. Pozostaje pytanie czy tak wielka ingerencja państwa  w gospodarkę jest jedynie stanem przejściowym i sposobem na kryzys czy może już na stałe wpisze się w strukturę światowej gospodarki. I w tym miejscu należy wprowadzić pojęcie kapitalizmu państwowego, które nie jest niczym nowym, ale staje się wyjątkowo aktualne w dzisiejszej rzeczywistości. Przez zwolenników opisywany jako połączenie zalet wolnej i centralnie sterowanej gospodarki. Ich zdaniem rządowe wsparcie dla wielkich przedsiębiorstw, których akcjonariuszem jest skarb państwa w naturalny sposób pozytywnie wpływa na możliwości rozwoju przedsiębiorstwa. Skutecznie ogranicza konkurencję, otwiera drzwi do międzynarodowych kontraktów, a w niektórych przypadkach również kształtuje ceny. Jednak z drugiej strony, doświadczenie uczy nas, że takie spółki poza interesem biznesowym kierują się często również politycznymi ambicjami rządu. Dzisiaj na pierwszym planie jest strategia powrotu na ścieżkę wzrostu gospodarczego przy jak najmniejszych kosztach społecznych.

W niedalekiej przyszłości światowy rynek finansowy prawdopodobnie ulegnie pewnej modyfikacji. Gospodarki rozwijające się charakteryzują się relatywnie niskim zadłużeniem i wysoką ekspozycją na eksport. W ich interesie jest rosnąca konsumpcja w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie. Zmieni się zatem nie tylko kierunek przepływu kapitału, ale wzrośnie znaczenie gospodarek rozwijających się. To czy w takiej sytuacji polityczni liderzy będą równie chętnie wspierać wolny rynek i pozbawiać się wpływu na sytuację gospodarczą kraju zależy od wielu czynników.

Warto jednak odwrócić pytanie i zastanowić się, czy tak silnie wspierana dziś gospodarka poradzi sobie bez zaangażowania polityków.