Ta strona używa plików cookies. Kontynuując wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Dowiedz się więcej tutaj.Akceptuję  |  Ukryj

„Rynkom brakuje serca”

2012-01-19


„Rynkom brakuje serca” – Jakub Krawczyk, analityk SKARBIEC TFI S.A.

Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że nadeszły ciężkie czasy dla rynków kapitałowych. Inwestorzy nie do końca rozumieją dlaczego tracą swoje oszczędności i właściwie trudno im się dziwić. Przecież z perspektywy drobnego inwestora w gospodarce nie dzieje się nic strasznego. Naturalnie, głośno się mówi o ogromnym zadłużeniu europejskich gospodarek, jednak rzeczywiste problemy ze swoim długiem ma zaledwie kilka i to mniej znaczących krajów Unii Europejskiej. Większość publikowanych danych makroekonomicznych również nie potwierdza powszechnie panującego pesymizmu. Nie ma dużego wzrostu bezrobocia, inflacja wydaje się być trzymana w ryzach a europejskie banki pływają w gotówce. Jesteśmy świadkami rynkowego absurdu, gdzie inwestorzy dopłacają niemieckiemu ministerstwu finansów za możliwość pożyczenia mu pieniędzy. Trudno sobie wyobrazić co musiałoby się stać, żeby taka sytuacja utrzymywała się w dłuższej perspektywie. Kryzys, który zdaje się być głównie w naszych głowach, wynika przede wszystkim ze strachu przed przyszłością, a ten z kolei jest pochodną niepewności.

Żyjemy w interesujących czasach a wiele wydarzeń minionych kilku lat miało epokowe znaczenie i ruszyło fundamentami kapitalizmu. Nie są to jednak czasy na tyle wyjątkowe, żeby ignorować podstawowe prawa ekonomii. Sięgając zatem do klasyki ekonomii, możemy poszukać jakiś cennych wskazówek. John M. Keynes w swoim głównym dziele, które popełnił ponad 70 lat temu, opisał  znaczenie nastawienia ludzi do przyszłości. Nieistotne czy nazwiemy to nastawienie sercem przedsiębiorczości, zwierzęcą naturą kapitalizmu czy pędem za sukcesem. Problem sprowadza się do wewnętrznej potrzeby pójścia do przodu, która w czasach kryzysu zostaje zastąpiona swoistym stanem odrętwienia. Zdaniem Keynesa, przedsiębiorcy opierają swoje decyzje głównie na własnych instynktach, a nie matematycznej analizie, jak można by powszechnie sądzić. Zgodnie z tą teorią, nawet przy sprzyjających warunkach makroekonomicznych, nie należy oczekiwać wzrostu gospodarczego tak długo aż w ludziach ponownie nie wytworzy się potrzeba lepszego życia.
Należy podkreślić, że uczestnicy rynków finansowych przede wszystkim nie ufają sobie nawzajem. Pomimo ogromnego pożyczkowego wsparcia EBC dla europejskich instytucji finansowych, które miało miejsce w minionym miesiącu, banki zrezygnowały ze swojej podstawowej działalności  i nie zwiększyły akcji kredytowej, która mogłaby wesprzeć popyt.

Gdyby spojrzeć na spread pomiędzy trzymiesięcznym Liborem a swapem OIS, obrazujący poziom zaufania na rynku międzybankowym, można zauważyć z jak poważnym kryzysem zaufania mamy do czynienia w Europie. Jego dzisiejsza wartość wynosi już około połowy historycznych maksimów, z którymi mieliśmy do czynienia w drugiej połowie 2008 roku. Chociaż o  Stanach Zjednoczonych, mówiono jak o nieodpowiedzialnym kuzynie, ich sytuacja prezentuje się znacznie lepiej i poziom tego wskaźnika wrócił już do przedkryzysowych poziomów.

Im dłużej będziemy trwali w tej patowej sytuacji, w której banki nie chcą pożyczać pieniędzy a Europejczycy boją się je brać, tym bardziej prawdopodobne staje się spowolnienie gospodarcze. Obecnie trudno liczyć też na popyt ze strony państwa, które dokładnie liczy każde wydane euro aby nie narazić się inwestorom i agencjom ratingowym. Przez Europe przelewa się fala reform gospodarczych, które mają wesprzeć krajowe budżety. Doświadczenie jednak uczy nas, że w momencie kiedy na rynki wróci optymizm a ludzie zaczną ponownie więcej konsumować, zasilając tym samym budżet państwa, rządzący momentalnie zapomną o swoich planach oszczędnościowych. Wskaźniki zadłużenia szybko osiągną względnie bezpieczne poziomy i pożegnamy się z takimi absurdami gospodarczymi jak ujemne rentowości bonów skarbowych. Pozostanie jedynie mieć nadzieję, że po tym całym zamieszaniu pozostaną jakieś ważne wnioski.

Wygląda na to, że rok 2012 może być przełomowy dla rynków finansowych. Z jednej strony Europa może dalej trwać w obecnej sytuacji, tkwiąc w politycznym pacie. To oczywiście nie jest najlepszym rozwiązaniem. Z drugiej zaś strony, jeżeli założymy stanowczość liderów strefy euro w sprawie zacieśnienia polityki fiskalnej i rozwiązanie zadłużeniowych problemów Grecji czy Węgier, możliwy jest wzrost optymizmu i poprawa nastrojów panujących na rynkach. Warto zatem obecnie szukać jakichkolwiek oznak pojawiającego się popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego, który mógłby odwrócić negatywne trendy  w dynamice rozwoju gospodarczego w Europie.